Mastered By – Ray Staff. Mixed By – Blixa Bargeld, Mick Harvey, Nick Cave, Tony Cohen. Organ – Conway Savage. Painting [Cover Painting] – Tony Clark (11) Photography By [Band Photo] – Joe Dilworth. Producer – Nick Cave & The Bad Seeds, Tony Cohen. Producer [Assistant] – Mick Geyer. Recorded By – Kevin Paul, Tony Cohen.
Należący do światowej koncertowej czołówki zespół Nick Cave & The Bad Seeds już we wrześniu powracają do Wielkiej Brytanii z niezwykłymi koncertami halowymi. W ramach tej samej trasy zespół przyjedzie do Polski 24 października. W tym roku powrócili z nową trasą, dając rewelacyjne koncerty w Australii, którymi zachwycili fanów i dziennikarzy muzycznych, a następnie podbili Stany, zbierając szereg doskonałych recenzji. Zagrają 5 koncertów w Wielkiej Brytanii (24-30 września), a później przekroczą kanał La Manche, by koncertować po Europie aż do końca listopada. Podczas pierwszych od trzech lat koncertów kompozycje z Skeleton Tree oraz klasyki zespołu wywoływały gorące, pełne ekscytacji reakcje publiczności, krytyków i samego zespołu, co odnawiało głębokie relacje zespołu z ich fanami, gdziekolwiek grali. Nick Cave to przepełniony bluesem i rock/n'rollowym folklorem twórca, muzyk, kaznodzieja, piosenkarz, nauczyciel, gawędziarz i szaman pośród ostrego wiru melodii Bad Seeds. Ale konfrontacja tego co stare przekształciła się w związek z publicznością - fizyczny i emocjonalny - dotykając dłoni i serc od Sydney do Los Angeles. We wrześniu 2016 roku miała miejsce premiera 16-tego studyjnego albumu Nick Cave & The Bad Seeds 'Skeleton Tree' oraz filmu w reżyserii Andrew Dominika 'One More Time With Feeling'. 'Skeleton Tree' podbił listy na całym świecie i ze wszystkich albumów zespołu uplasował się na najwyższych pozycjach na listach zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach. Podczas koncertów publiczność będzie mogła usłyszeć utwory z najnowszego albumu oraz największe przeboje grupy. 'Lovely Creatures: The Best of Nick Cave & The Bad Seeds 1984-2014' z maja tego roku został opracowany przez Nicka Cave'a i Micka Harvey'a - członka założyciela, z pomocą aktualnych muzyków Bad Seeds. Byli i obecni członkowie zespołu przewertowali ich prywatne archiwa, aby wybrać wcześniej niepublikowane zdjęcia i pamiątki, które zostały zebrane w piękną książkę w twardej oprawie, wraz z kolekcją oryginalnych esejów. W roku wypełnionym wyprzedanymi koncertami na całym świecie oraz nagrodami takimi jak GQ zaBand Of The Year czy AIM Special Catalogue Release Of The Year (za Lovely Creatures), Nick Cave & The Bad Seeds nadal nie mają sobie równych i dzielnie stawiają czoła oczekiwaniom. Skład siedmioosobowej grupy na trasie to: Nick Cave, Warren Ellis, Martyn Casey, Thomas Wydler, Jim Sclavunos, George Vjestica i Larry Mullins.
Skeleton Tree is the sixteenth studio album by the Australian rock band Nick Cave and the Bad Seeds, released on September 9th on Bad Seed Ltd. Released alongside the album is the documentary film One More Time with Feeling, documenting the final production of the album after the death of Cave's teenage son Arthur. Nick Cave and The Bad Seeds Zapisz się do specjalnego FAN ALERTU i bądź na bieżąco z informacjami, dotyczącymi tego wydarzenia! Zapisałeś się do fanalertu Jesteś zapisany do tego fanalertu Podczas wysyłania formularza wystąpił błąd, spróbuj ponownie później  Podając adres e-mail i wysyłając nam go jednocześnie wyraźnie potwierdzasz, że zgadzasz się na przesyłanie przez eBilet Polska sp. z informacji handlowych drogą elektroniczną zawartych w przesyłanym przez nas materiale marketingowym, a dotyczących produktów i usług naszych oraz naszych partnerów biznesowych. W celu świadczenia usługi będziemy przetwarzać Twoje dane osobowe w zakresie podanego przez Ciebie adresu e-mail. Możesz w każdym momencie cofnąć zgodę bez podawania przyczyny, lecz bez wpływu na zgodność z prawem przetwarzania przed jej cofnięciem. Pełną informację RODO, w tym o przysługujących Ci prawach do zapomnienia, sprostowania, przeniesienia, dostępu, sprzeciwu znajdziesz w Polityce prywatności Regulamin świadczenia usług drogą elektroniczną dostępny jest tutaj Rezygnację z FAN ALERTU należy przesłać na adres iod@

Created from over forty hours of intimate conversations with Sean O'Hagan, Nick Cave shares his perspective on the years following his son’s death following a period of reflection spurred by the Covid-19 lockdown. The Sick Bag Song. The Sick Bag Song chronicles Nick Cave & The Bad Seed's 2014 North American tour. A highly personal account of

Nick Cave & The Bad Seeds ogłaszają trwającą 8 tygodni europejską trasę koncertową, która rozpocznie się 24 września w Bournemouth’s International Centre. Zespół zawita do Europy po koncertach w Australii (styczeń 2017) i w USA (maj i czerwiec 2017). Podczas trasy europejska publiczność będzie mogła usłyszeć największe przeboje Nick Cave & The Bad Seeds oraz – po raz pierwszy na żywo – piosenki z nowego albumu Skeleton Tree. Ostatnia trasa Nick Cave & The Bad Seeds w Europie odbyła się w 2014 roku. Bilety dostępne w sprzedaży od 17 lutego! Występują Ładowanie... Obserwuj Obserwujesz Obserwuj Liked Ładowanie... Video Nick Cave & The Bad Seeds Jesus Alone 5:53 488 × Nick Cave & The Bad Seeds Red Right Hand 4:46 206 × Nick Cave & The Bad Seeds O Children 6:50 79 × Nick Cave & The Bad Seeds Magneto 5:12 80 × Nick Cave & The Bad Seeds Girl In Amber 4:42 21 × Nick Cave & The Bad Seeds We No Who U R 4:06 110 × Nick Cave & Kylie Minogue Where The Wild Roses Grow 4:26 48 × Nick Cave & The Bad Seeds Jubilee Street 6:37 7 × Nick Cave & The Bad Seeds Higgs Boson Blues 7:51 7 × Nick Cave & The Bad Seeds Fifteen Feet Of Pure White Snow 4:29 307 × Nick Cave & The Bad Seeds Loverman 4:59 24 × Nick Cave & The Bad Seeds I Had A Dream Joe 3:46 18 × Nick Cave & The Bad Seeds Deanna 3:49 18 × Nick Cave & The Bad Seeds Jack The Ripper 3:57 14 × Nick Cave & The Bad Seeds The Mercy Seat 5:05 12 × Nick Cave & The Bad Seeds The Weeping Song 4:19 134 × Pokaż wszystkie filmy Więcej wydarzeń w tym miejscu Giraffe In Warszawa 13. Early Polly. Posted by circle at Nick Cave and the Bad Seeds (41) Nico (17) Nik Turner (1) Nikki Louder (1) Nina Hagen (8) Nine Inch

Nick Cave & The Bad Seeds 24 września wystąpili w warszawskim Torwarze. Emocje, wzruszenia i śmiech towarzyszyły jednemu z najniezwyklejszych muzycznych wydarzeń 2017 roku. Wypełniona po brzegi hala rozbrzmiała ciężarem i mrokiem twórczości artysty, bez którego pewne obszary w muzyce być może nigdy nie zostałyby rzeczywistośćSą takie wydarzenia, na które czekasz tak długo i tak wytrwale, że gdy wreszcie nadchodzą – nie jesteś pewien, co dalej zrobić ze swoim życiem. W przypadku koncertu Nicka Cave’a swoją rzeczywistość mogę podzielić na „przedkoncertową” i „pokoncertową”, a granicę między nimi rysuje tych kilka chwil, w których rozgrywa się przede mną spektakl nie z tej ziemi. Mroczne i ciężkie aranżacje, dudniąca perkusja i bas, wściekła gitara i skrzypce, a przede wszystkim głos; głęboki i hipnotyzujący, wibrujący w piersi, zawłaszczający myśli. tylko kolejny dzień w pracyNick Cave znany jest ze wspaniałego kontaktu z publicznością, wiadomo to nie od dziś i można zobaczyć na tysiącach koncertowych nagrań. Jednak co innego oglądać, a co innego przeżyć na własnej skórze. Gdy Nick Cave śpiewa nie ma się wrażenia, że przyszedł tu do pracy, dla siebie, dla muzyki czy dla pieniędzy. Przyszedł tu właśnie dla ciebie. I nie pozwoli ci o tym zapomnieć. Występując patrzy prosto w oczy, chwyta za dłonie, czaruje, pogrozi palcem lub uśmiechnie się z rozbawieniem biegając przez całą długość sceny. Kiedy trzeba krzyknie ci prostu w twarz lub wyszepcze do ucha słowa swej poezji. Wciągnie cię w swą opowieść, zaczaruje, sprawi, że zapomnisz o całym świecie wciągając w swój show, którego jesteś częścią, a nie widzem. Ten kontakt z fanami, żarty między piosenkami, wrażenie, że ma się okazję nie tylko zobaczyć idola, ale też poznać człowieka, pozostają czymś absolutnie wyjątkowym. Gdy myśli się, że już nic nowego nie może się wydarzyć – pozostaje tylko patrzeć jak jeden z najsłynniejszych muzyków na świecie bez żadnej obstawy wchodzi w tłum fanów, śpiewa razem z nimi, by potem… zaprosić ich na scenę, obejmować i tańczyć z nimi sprawiając, że tej nocy nie zapomną do końca tree i coś więcejKoncert należał do trasy promującej wydany w zeszłym roku Skeleton Tree – przejmujący album stworzony niedługo po śmierci piętnastoletniego syna Cave’a Arthura. Ból i strata położyły się cieniem na brzmieniu: smutnym, refleksyjnym, bazował na Skeleton Tree i wydanej w maju tego roku kompilacji Lovely Creatures pozwalając widzom cieszyć się przekrojem całej twórczości grupy. Porywająca ekspresja utworów From Her to Eternity, Tupelo czy Red Right Hand kontrastowała z refleksyjnym Jesus Alone, Girl In Amber i I Need You. Zespół zaprezentował wyjątkowo udaną aranżację Jubilee Street, która zaczynając się wolno pod koniec niemal eksploduje nam w uszach. Podobny zabieg zastosowano w The Mercy Seat. Pełne emocji The Weeping Song i Stagger Lee, majestatyczne Push The Sky Away i odśpiewane z widownią Into my arms, które niejednemu wycisnęły z oczu łzy wzruszenia, pokazały doskonałą formę muzyków. Czy ktokolwiek w nią wątpił?Gdy cichły ostatnie tony Push The Sky Away, publiczność powoli rozeszła się w swoje strony. W piersi rosło jej dziwne uczucie, które nieczęsto spotyka się w takich te dwie i pół godziny Nick Cave swą niezwykłą magią zdążył przywiązać nas do siebie, łamiąc bariery, pozwalając się poznać, zasiewając w głowach jedną tylko myśl: Kiedy następny koncert?Kulturalne MediaNick Cave & The Bad Seeds

Both Cave and Harvey were members of the Birthday Party, along with guitarist Rowland S. Howard and bassist Tracy Pew. During the recording sessions of the Birthday Party's scheduled EPs Mutiny/The Bad Seed, internal disputes developed in the band. Discography Studio albums. From Her to Eternity (1984) The Firstborn Is Dead (1985)
Australijski król mrocznego rocka wystąpił ze swoim zespołem 24 października 2017 na Torwarze. Ten koncert był wielką niewiadomą. Zaledwie dwa lata minęły od największej tragedii w życiu Nicka Cave’a – w lipcu 2015 jego 15-letni ukochany syn Arthur, odurzony narkotykami, spadł z klifu i zginął. Zrozpaczony ojciec zachował się tak, jak na wielkiego artystę przystało – przekuł ból i cierpienie we wspaniałą w 2016 roku album „Skeleton Tree” był muzycznym odpowiednikiem „Trenów” Kochanowskiego – porażał smutkiem, brutalną szczerością, ale i pięknem. Choć zachwycił fanów i krytyków, którzy ogłosili krążek jednym z najlepszych w dyskografii Nicka, on sam stwierdził na łamach australijskiej prasy, że wszedł do studia za wcześnie i nagranie tej płyty nie było dobrym po dwuletniej przerwie Cave wrócił do koncertowania z The Bad Seeds w styczniu 2017, repertuar swoich występów oparł na utworach z dwóch ostatnich płyt – „Skeleton Tree” i wcześniejszej „Push The Sky Away” z 2013. Tę drugą również zdominował refleksyjny i posępny nastrój. Fani wokalisty mogli się więc obawiać, że jego występy przerodzą się w żałobne nabożeństwa. Australijczyk bywał mrukiem, ale nigdy nie wychodził ze swojej najlepszej roli – jak by to ujął jego idol Lou Reed, prawdziwego rock’n’rollowego zwierzęcia. Czy zatem przedwczesne było nie tylko nagranie płyty, ale i powrót na scenę? Galeria Nick Cave And The Bad Seeds, Torwar, Warszawa, foto: Aleksandra Degórska/ Choć Nick z pewnością nie pogodził się tak łatwo ze śmiercią syna, wygląda na to, że muzyka pomaga mu w egzorcyzmowaniu demonów przeszłości. Na Torwarze zobaczyliśmy 60-letniego muzyka o gigantycznej charyzmie, pełnego energii i kochającego bezpośredni kontakt z publicznością. Kiedy muzyk mówi ze sceny, że czuje się jak w domu, zwykle to jedynie kurtuazja. Za to wczoraj mogliśmy naprawdę poczuć się jak członkowie wielkiej rodziny Nicka Cave’ artysta rozpoczął występ, siedząc na krześle, szybko z niego zszedł i… nie zatrzymywał się już potem nawet na moment. Nieustannie przemierzał trasę z jednego końca sceny na drugi, co chwilę podchodził do szczęściarzy, którzy zajęli miejsca pod sceną i śpiewał, trzymając ich za ręce i patrząc im w oczy. Wyraźnie łaknął tego bliskiego kontaktu z pierwszego bisu, „The Weeping Song”, Nick wszedł w tłum, by wyłonić się na „wysepce” na płycie hali, gdzie dokończył utwór, otoczony zachwyconymi fanami. Pozostałe dwa bisy, „Stagger Lee” i „Push The Sky Away” wykonał już na scenie, ale zabrał ze sobą kilkudziesięciu (!) widzów. Słuchając historii „złego sku*wiela zwanego Stagger Lee” szczęściarze dziko pląsali z wokalistą, a przy kolejnym utworze razem z nim starali się „odepchnąć niebo”. Nieprawdopodobny widok, który rzadko można zobaczyć na koncercie światowej sławy muzyki. Nick nie oddziela się od fanów, nie buduje na scenie wieży z kości słoniowej. Po 40 latach wciąż pozostał duchowym dzieckiem punk rocka, w którym nie ma gwiazd, a między widzem a słuchaczem panuje całkowita scenie Torwaru 60-latek nie miał nic z gwiazdorstwa, za to zaskakująco dużo z punka. Słuchaczy, którzy kojarzą Nicka Cave’a z balladami „Into My Arms” czy „The Ship Song” mogło zaszokować, jak bardzo głośny był to koncert. Końcówki „Jubilee Street” czy „Red Right Hand” miażdżyły hałasem, ale i tak mogły wypaść blado w porównaniu z piekielnym „From Her To Eternity”, tytułowym kawałkiem z debiutu The Bad Seeds z 1984 roku. Z utworów w obecnej setliście Nicka najbliżej mu do apokaliptycznej, dzikiej atmosfery koncertów dawnego zespołu wokalisty, postpunkowego The Birthday Party. Jak za starych, dobrych czasów artysta wywoływał ciarki na plecach przerażonych słuchaczy całą gamą „odgłosów paszczą”, często w obrębie jednej linijki tekstu – od szeptu, przez opętańczy wrzask, basowy pomruk z pogranicza growlu, po odgłos zbliżony do dźwięku samolotowego silnika. Niektórzy nie doceniają Nicka-wokalisty. Być może nie dysponuje dziesięcioma oktawami, ale jeśli chodzi o aktorską interpretację, to Australijczyk nie ma sobie trudno byłoby oczekiwać od starszego pana, jakim dziś jest już Cave, by cały jego koncert był tak szaleńczy i głośny, jak to bywało w czasach The Birthday Party. Zwłaszcza, że nasz bohater jest niezrównanym balladzistą. Nie mogło więc zabraknąć wspomnianych „Into My Arms” i „The Ship Song”, przy których Nick mógł odpocząć, siedząc przy fortepianie. Przypuszczam, że wielu słuchaczom brakowało w setliście „Where The Wild Roses Grow”. Wykonywanie go bez Kylie Minogue najwyraźniej nie ma dla The Bad Seeds sensu, choć poradzili sobie z utworem „Distant Sky” z ostatniej płyty – partię duńskiej sopranistki, Else Torp odtworzono z taśmy, a w tym czasie na ekranie za sceną mogliśmy zobaczyć jej że na koncertach wielkich gwiazd wszyscy czekają na stare i ograne przeboje, często traktując nowe utwory jako „zło konieczne”. Tymczasem ponad połowa utworów, bo 10 z 18, jakie usłyszeliśmy na Torwarze pochodziła z albumów „Push The Sky Away” i „Skeleton Tree”. I, jak się okazało, to one były najbardziej magicznymi momentami koncertu. Te dostojne, poważne, cudownie melancholijne kompozycje wprowadziły podniosłą, monumentalną atmosferę, niczym na jakiejś rockowej mszy. Otwierające set utwory „Anthrocene” i „Jesus Alone” zabrzmiały jak ścieżka dźwiękowa jakiegoś uroczystego, religijnego rytuału. Miało się wrażenie, że w tych momentach Nick rzeczywiście przemawiał do kogoś w górze – może do syna, może do Boga. „Wołam cię moim głosem…”.Najwspanialszym fragmentem koncertu było wykonanie „Higgs Boson Blues”, który na żywo rozrasta się do kilkudziesięciu minut. To również było prawdziwie mistyczne doświadczenie, choć tym razem słuchacze nie mieli wrażenia uczestnictwa w mszy, a raczej w szamańskim transie. Nick spędził całą piosenkę przy brzegu sceny, „miotając się jak szatan” i zachęcając widzów do wspólnego skandowania frazy „pow pow pow” (czyli paf paf paf, o odgłos pistoletu). Mogący dotknąć swojego idola fani reagowali niczym wierni na spotkaniu z cudotwórcą – co rusz słychać było ekstatyczne wrzaski przedstawicielek płci pięknej, co Nick dowcipnie skomentował, dedykując im „Into My Arms” („Dla wszystkich krzyczących dziewczyn”).W Warszawie Cave’owi wyraźnie dopisywał humor. Żartami gospodarował subtelnie i oszczędnie, jak na Anglosasa przystało. Ale trudno było się nie uśmiechnąć, gdy stojąc na „wysepce”, otoczony widzami, wziął z ręki jednego z nich sweter i wytarł nim buzię. Albo gdy zawołał: „Czy ma ktoś może… (dostając ręcznikiem) ręcznik”. Albo gdy wplótł do tekstu „Red Right Hand” słowa skierowane do fana z pierwszych rzędów: „zabierzemy ci ten gówniany telefon”. Genialny sposób na zwrócenie uwagi widzowi, by zamiast spędzać cały koncert ze wzrokiem wlepionym w ekranik, po prostu wczuł się w jego atmosferę. Corey Taylor mógłby się uczyć klasy od że inni muzycy powinni uczyć się od Australijczyka, jak grać doskonałe koncerty. Ale wydaje mi się, że tego nie da się tak po prostu nauczyć. Trzeba mieć też ten szczególny dar, niemalże nadprzyrodzony charyzmat, który sprawia, że koncert staje się przeżyciem prawie religijnym. Nick Cave ten charyzmat z pewnością posiadł. „He’s a god, he’s a man, he’s a ghost, he’s a guru”. Setlista: Anthrocene Jesus Alone Magneto Higgs Boson Blues From Her to Eternity Tupelo Jubilee Street The Ship Song Into My Arms Girl in Amber I Need You Red Right Hand The Mercy Seat Distant Sky Skeleton Tree Bisy: The Weeping Song Stagger Lee Push the Sky Away
A year later, Nick Cave and The Bad Seeds released their debut, From Her to Eternity, in 1984.The project was produced by Flood, who would continue as a longtime co-producer of The Bad Seeds Mija tydzień od koncertu Nick Cave'a & The Bad Seeds w warszawskim Torwarze, a ja wciąż z trudem zbieram i porządkuję własne myśli. Przez moją duszę przetoczył się huragan z niezliczoną ilością emocji, których wręcz nie sposób oddać na papierze. Publiczność zgromadzona w Torwarze była świadkiem niezwykłego misterium muzycznego. Przez krainy wzruszeń, kontemplacji, wściekłości, zachwytów, łez, krzyków prowadził ON. Jedyny i niepowtarzalny - Nick Cave. Ostatni z wielkich. A dla wielu przez te dwie godziny - Muzyczny Bóg otoczony perfekcyjną orkiestrą zrodzoną z złych nasion. Jego egzystencja na scenie jest uzależniona od publiczności. Nick czerpie od ludzi energię, potęguje ją w sobie i z nawiązką oddaje na poziomie cielesnym i duchowym. Nie jest to jednak relacja oparta na nadrzędności. Mur między sceną a tłumem przez cały koncert sukcesywnie pęka, aż zostaje w finale spektakularnie obalony. Sceniczny wymiar jego zachowań przybiera bardzo ludzką formę. Nick potrafi czule się uśmiechnąć, spojrzeć wyzywająco prosto w oczy, złapać za dłonie, łagodnie skarcić i przede wszystkim sytuacyjnie improwizować. To sztuka. Nie byłoby jednak tej wielkości Cave'a bez obecności jednego człowieka. Multiinstrumentalista, kompozytor - Warren Ellis. To dla niego przeniosłem się z lewej strony pod barierkami na prawą. Zdawałem sobie sprawę, że tracę niepowtarzalną szansę zakończenia koncertu na scenie, ale chciałem mieć lepszy widok na poczynania Warrena. Z całym szacunkiem dla pozostałych wspaniałych muzyków, to właśnie on był tym największym bohaterem drugoplanowym, o ile tu w ogóle o jakichkolwiek planach możemy mówić. Na każdym instrumencie (fortepian, klawisze, skrzypce, gitara) dokonywał cudownie kunsztownych operacji, a momentami wpadał w iście szamański obłęd jakby próbował wyrywać z serca skrzypiec głęboko ukrytą duszę. Przekonaliśmy się na własne oczy jak wiele on znaczy dla Nicka. W pewnym momencie Cave ot tak po prostu go uściskał i podarował kwiat z bukietu, który wcześniej dostał od publiki. A widok Warrena, który z uśmiechem na twarzy obserwuje to jak Nick zatraca się i tworzy jedną materię z publicznością - bezcenny. Zaprawdę powiadam - więź między nimi jest silna niczym węzeł gordyjski. My zaś zostaliśmy zabrani przez obu panów i ich załogę w podróż, którą wspominać będziemy po latach z wypiekami na twarzy. Początek koncertu jednakże nie zwiastował nadejścia niepowtarzalnych emocji. Nick i jego orkiestra rozpoczęli od zagrania refleksyjnych utworów: "Anthrocene", "Jesus Alone", "Magneto", czyli kompozycji z promowanego na tej trasie albumu "Skeleton Tree". Porównałbym ten wstęp z wejściem do religijnej świątyni. W takiej sytuacji zawsze wyczuwam przypływ zadumy. Czas wokół spowalnia. Wodospad myśli traci swój impet. Tak było w Warszawie. Rzekłbym, że odmówiliśmy z Nickiem wspólną modlitwę i wsiedliśmy na statek, który rozpoczął swój rejs na spokojnych wodach. Jednakże od utworu "High Boson Blues" poczuliśmy pierwsze mocniejsze fale, które uderzyły o burtę. Tętno załogi i kapitana przyspieszyło. Wybrani mogli te ostatnie wyczuć tradycyjnie dotykając ciała Nicka. Rozgrywało się to niedaleko mnie i przyznaję - ta scena robiła wrażenie. "Boom, boom, boom!" niosło się po całej hali. Napięcie wzrasta. Nicka i załogę jeszcze bardziej ze sobą spaja utwór "From Her To Eternity". Te emocje na twarzy Cave'a! Ta złość! Wspólnie wykrzyczany refren! Obłęd. Na horyzoncie zaś epicentrum sztormu, co zwie się "Tupelo". Porywająco wykonany kawałek. Znacie to uczucie przed nadejściem decydującego uderzenia sztormu? Niepokojąca martwa cisza, która w jednym momencie zostaje przytłumiona strachem, adrenaliną i wściekłością wobec bezlitosnej natury. Takie emocje towarzyszyły przy kolejnym utworze - "Jubilee Street". Zatrzymajmy się tu na moment. Całkowicie poważnie - dla mnie to był najlepszy fragment tego koncertu. Co więcej, to było jedno z najbardziej, jeśli nie najbardziej niezwykłe muzyczne doznanie, które dane mi było doświadczyć na przestrzeni tych kilku lat odkąd podróżuję po koncertach. Ta kompozycja na żywo jest wprost genialnie rozbudowana. W przyspieszonej drugiej części dzieją się takie rzeczy... Ja wpadłem w jakiś trans. Ze złością i niespotykaną pasją wraz z Nickiem wykrzykiwałem "I'm transforming I'm vibrating, I'm glowing, I'm flying, Look at me now!". Nie były one kierowane w pustkę, ale pozwólcie, że pewne rzeczy zachowam dla siebie. Odniosłem wrażenie, że przestałem być widzem, a stałem się częścią tego utworu. Egzystowałem w innej czasoprzestrzeni. Miałem wrażenie, że moje ciało zaraz eksploduje w spazmatycznym tańcu, który mnie ogarnął. Dla takich chwil warto żyć i Podróżować Muzycznie. Stara prawda powiada, że po burzy zawsze przychodzi słońce. Koncert zgodnie toczył się z tą maksymą. Otrzymaliśmy dłuższy fragment, który nieco studził emocje. A może nie tyle co studził, a przeniósł je w inny wymiar uczuciowy. Najpierw przecudowna kompozycja "The Ship Song". Dalej chóralnie odśpiewane "Into My Arms" - jedna z najpiękniejszych ballad w historii. Została zadedykowana dla dziewczyny, która swoim niesamowitym krzykiem ("screaming girl") rozbawiła Nicka. Zazdrość wstąpiła we wszystkie panie i Nick musiał skorygować dedykację. Zabawny moment, ale już sam utwór wzbudził odmienny nastrój. Ciarki. Piękne "Girl In Amber" wprawiło wręcz w muzyczny letarg, a przy "I Need You" myśli chyba większości osób kierowały się ku najbliższym osobom, które, w ten czy inny sposób, zniknęły z ich życia. Przynajmniej ja taką wędrówkę zaliczyłem. Mocne "Red Right Hands" oraz marszowe "The Mercy Seat" to niczym krótki i gwałtowny nawrót minionej burzy oraz ponownie Nick ekspresywnie biegający przed publicznością, szalejący niczym wściekły pies. Na niebie pojawia się jednak nadzieja - anioł w postaci Else Trop. Jej symboliczne towarzystwo na płachcie za zespołem i wspaniały głos puszczony z taśmy przepięknie dopełnił spokojny, wzruszający utwór "Distant Sky". Łagodnie kołyszący się okręt, jest już bliski dotarcia do portu - "Skeleton Tree" wybrzmiewa na pożegnanie zasadniczej części koncertu. Oklaskom i owacjom nie ma końca. Bisy to już zupełnie inna historia. Totalny majstersztyk. Nick Cave postanawia dokończyć dzieła i zburzyć mur między sceną a publicznością. Podczas "The Weeping Song" bez chwili zawahania i bez żadnego sygnału ostrzeżenia wskakuje w publikę, zaczyna wędrówkę i pozostałą część utworu wyśpiewuje stojąc pośród nas. Przy okazji jesteśmy już tak zahipnotyzowani, iż posłusznie wykonujemy jego każdą prośbę. Wracając na scenę, Nick zabiera za sobą kilkanaście osób, a część osób dokonuje abordażu spod barierek. Wszelkie granice się zacierają. Obserwowanie Mistrza z tego miejsca musiało być dla nich przeżyciem niezapomnianym. Lekki niedosyt czuję, że nie udało się samemu tam znaleźć, ale i tak ta końcówka oraz obserwowanie reakcji osób na scenie było doświadczeniem niezwykłym. Tym bardziej, że publiczność stała się żywą scenografią podporządkowaną Nickowi. Przy "Stagger Lee" wzmacniała żywiołowy, wściekły przekaz tego utworu. Natomiast przy finalnym "Push The Sky Away" wszyscy odpychali niebiosa, które podczas tej podróży raz przynosiły łzy, raz złość, a nieraz ukojenie. Magiczne zakończenie koncertu, który ma szansę obrosnąć legendą. PS Jakkolwiek koncert był genialny, tak Live Nation ponownie organizacyjnie trochę zawiodło. Pal licho jeszcze ochroniarzy przed wejściem, którzy wyglądali jakby dopiero co zostali zatrudnieni z ulicy i kompletnie byli niedoinformowani. Najpoważniejszy zarzut? Nieproporcjonalna wielkość strefy Golden Circle ponownie wołała o pomstę do nieba! Z relacji Podróżujących - Edyty i Dominiki - wiem, że niszczyło to odbiór koncertu tym osobom, które zakupiły zwykły bilet. Nie pomagał fakt, że tyły GC świeciły pustkami. To też najzwyczajniej musiało wyglądać słabo ze sceny. Ja rozumiem, że przestrzenie muszą zostać zachowane, ale w przypadku TAKIEGO koncertu nie powinno być żadnego podziału na płycie. PS 2 W tym miejscu pragnę serdecznie pozdrowić wspomnianą Edytę i Dominikę! Miło było się spotkać oraz umilać sobie czas rozmowami przed i po koncercie! Do zobaczenia na kolejnych muzycznych wydarzeniach! PS 3 Poniżej galeria, a na samym końcu, krótki fragment "Girl In Amber" nagrany przeze mnie. Bez problemu na YouTubie odnajdziecie zdecydowanie więcej fragmentów, do czego Was zachęcam. Trzeba jednak oddać, że ten koncert nie był festiwalem komórek - to rzadkość. Okej, tyle ode mnie. Życzę sobie i Wam więcej takich koncertów i takich relacji! Żegnam z Muzycznym Pozdrowieniem! Do usłyszenia! PM O mnie Podróże Muzyczne Podróżuję w poszukiwaniu muzycznych newsów, przypominam niezapomniane przeboje, odkrywam nowe dźwięki, rozkoszuję się w gatunkach indie, folk, rock, a nade wszystko kocham koncerty oraz festiwale! Przeczytaj również . 314 334 179 282 366 191 31 200

nick cave and the bad seeds warszawa