Died. February 17, 2016. edit data. Andrzej Żuławski (Polish: [ˈandʐɛj ʐuˈwafskʲi]; 22 November 1940 – 17 February 2016) was a Polish film director and writer. Żuławski often went against mainstream commercialism in his films, and enjoyed success mostly with European art-house audiences. In the late 1950s, he studied cinema in France. Taki prawomocny wyrok wydał w piątek Sąd Apelacyjny w Warszawie w procesie o ochronę dóbr osobistych, wytoczonym przez Rosati Żuławskiemu i wydawcy. SA oddalił apelacje stron od wyroku I instancji z Strony mogą jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. "Nie ma niczym nieogranicznej wolności słowa; tworząc, nie można naruszać dóbr osobistych, co rażąco nastąpiło w tej sprawie" - mówił sędzia SA Jerzy Paszkowski. "Postacie literackie nie mają dóbr osobistych" - powiedział PAP adwokat wydawcy mec. Jerzy Naumann, zapowiadając skargę do SN. Reprezentujący powódkę mec. Maciej Lach powiedział PAP, że raczej nie będzie składał skargi do SN. W pozwie Weronika Rosati żądała od pozwanych 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej prawa do prywatności i godności jako kobiety oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr osobistych. Chciała usunięcia fragmentów książki, które miały jej dotyczyć, z ewentualnych dalszych wydań albo nawet zakazu jej rozpowszechniania. Proces toczył się od 2010 r. za zamkniętymi drzwiami. Prawnicy powódki dowodzili, że w śmiałej obyczajowo książce Żuławskiego przytoczono wiele faktów i zdarzeń pozwalających rozpoznać ich klientkę w postaci Esterki. Zauważono to w recenzjach, gdzie pisano, że Żuławski przez pewien czas miał się spotykać z Rosati. Pozwani wnosili o oddalenie powództwa. Podkreślali, że dane powódki nie padają w książce, a postacie literackie nie mogą być używane do wytaczania procesów, bo zniewalałoby to wolność artysty. Żuławski mówił, że Esterka nie jest tożsama z Rosati, która "sama zgłasza się na ochotnika". "Wiele faktów z życia bohaterki pozwala ją jednoznacznie zidentyfikować" - replikował adwokat powódki mec. Lach. "nocnik" jest powieścią udającą dziennik, a nie dziennikiem udającym powieść; nie można utożsamiać autora z narratorem ani postaci z żywymi osobami - mówiła w 2013 r. w sądzie biegła prof. Grażyna Borkowska, historyk literatury. "Narrator nie musi wypowiadać opinii autora. Gdyby tak było, setki artystów stawałoby przed sądami" - dodała. W lutym Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił pozew w zasadniczej części - uznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki. Uzasadnienie wyroku utajniono. SO nakazał pozwanym opublikowanie w "Fakcie" i "Gazecie Wyborczej" przeprosin za to, że fikcyjnej bohaterce książki nadano cechy pozwalające zidentyfikować ją jako powódkę i przypisać jej treści obraźliwe i fałszywe. SO nie uwzględnił zaś wniosku powódki o wykreślenie inkryminowanych fragmentów z ponad 600-stronicowej książki. Pozew kwestionował treści znajdujące się na 160 stronach. Apelacje złożyła i strona pozwana (chcąc oddalenia powództwa), i strona powodowa (wnosząc o zakaz publikowania fragmentów książki oraz o 200 tys. zł zadośćuczynienia). Adwokaci pozwanych mówili w SA, że przeciętny odbiorca nie zna zdarzeń z prywatnego życia powódki, z którą Esterka ma być tożsama. "Autor nie może odpowiadać za to, że popularne portale dokonały takiego utożsamienia" - mówili. Według nich odpowiadać powinny portale. Utrzymanie wyroku zagrażałoby wolności artystów - dowodzili. Mec. Lach podkreślał, że sam autor zeznawał, iż jego książka to dziennik oparty na faktach. "Daty, spotkania, sytuacje rodzinne są prawdziwe" - dodał - co sprawia, że "czytelnik utożsamia autora z narratorem". Pytał retorycznie sąd, co czuje kobieta, o "której były partner pisze tak, jak pisze". Jego zdaniem oddalenie pozwu oznaczałoby, że można każdego bezkarnie obrażać, byleby w "sposób artystyczny, choćby heksametrem". SA uznał wyrok SO za słuszny, a obie apelacje za niezasadne. Jak mówił sędzia Paszkowski, uzasadniając wyrok, w książce identyfikowalni są zarówno powódka, jak i pozwany. "Autor nie dokonał żadnych zabiegów, by postać Esterki zakodować i nie pozwolić na jej łatwą identyfikację" - dodał. Według SA książka nadaje powódce bardzo wiele cech, które stawiają ją w negatywnym świetle - z czym ona się nie zgadza i które są nieprawdziwe. Sędzia wymienił takie cechy Esterki, jak robienie kariery "przez łóżko", brak wiedzy i oczytania, brak norm moralnych, rozwiązłość. "Opisy scen intymnych są wulgarne" - dodał sędzia. Zdaniem SA książka powstała na fali "zainteresowania mediów związkiem starszego mężczyzny z młodą aktorką" i dotyczyła "niedawnych zdarzeń", co wykorzystano w promocji "Nocnika". SA uznał, że nie ma znaczenia, jakim rodzajem literackim jest ta książka. "Istotny jest jej odbiór przez przeciętnego czytelnika, który identyfikuje Esterkę z powódką, a nie jest w stanie odróżnic, co o niej jest prawdą, a co fikcją" - dodał sędzia. Zdaniem SA wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do "ogromu wyrządzonej szkody" i spełnia "rolę prewencyjną". W 2010 r. sąd zakazał dalszego rozpowszechniania "Nocnika" - aż do prawomocnego zakończenia procesu. SA uznał, że skoro zakaz wydano już po wykupieniu niemal całego nakładu, to nie ma potrzeby zakazywania wydawania, bo "skutek już nastąpił". "Gdyby pozwani chcieli zaś wznowić książkę, muszą mieć świadomość znacznie większej sankcji za kolejne naruszenie dóbr powódki" - dodał sędzia Paszkowski. Mec. Naumann powiedział PAP, że nie zgadza się z tym, że gatunek literacki nie ma znaczenia i że postać powieściowa jest traktowana jak osoba fizyczna mająca dobra osobiste. W SA nie było nikogo od strony powodowej. Andrzej Żuławski (ur. w 1940 r. we Lwowie) to reżyser, pisarz, scenarzysta i aktor. Zadebiutował w 1971 r. filmem "Trzecia część nocy". Po wstrzymaniu przez cenzurę jego filmu "Diabeł" z 1972 r., wyjechał do Francji, gdzie kręcił filmy z udziałem Romy Schneider i Isabelle Adjani. Rosati (ur. 1984) to aktorka, córka b. szefa MSZ Dariusza Rosatiego. AS Show more. Born in Zablocie-Zywiec, Bielsko, Poland on 28 Oct 1845 to Bartolomej Żuławski and Katarzyna Teresa Biernat. Andrzej Żuławski passed away on 16 Dec 1846 in Zablocie-Zywiec, Poland. fot. kolaż Pamiętacie głośną sprawę z "Nocnikiem" i Esterką? fot. kolaż Ta sprawa ciągnie się od ponad 5 lat. W maju tego roku zapadł oficjalny wyrok w procesie o ochronę dóbr osobistych, wytoczonym przez Weronikę Rosati Andrzejowi Żuławskiemu i wydawcy książki pt. "Nocnik". Autor wspominał, że jest gotów ponieść wszelkie konsekwencje wydania książki. Czy na pewno?Sąd apelacyjny wydał wyrok i zobowiązał reżysera do oficjalnego przeproszenia aktorki za zniesławienie i wypłacenia zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. złotych. Przeprosiny ukazały się w Gazecie Wyborczej w 9 grudnia 2015 roku. Jak brzmią słowa "skruchy" Andrzeja Żuławskiego? Nie możemy oprzeć się wrażeniu, że to TYLKO słowa. Sąd zdecydował o zakazie publikacji „Nocnika” do czasu zakończenia procesu już w 2010 roku. Wyrok, choć pomyślny dla Weroniki, dał jej niewiele. Ten z maja 205 roku - także, zresztą zobaczcie: Andrzej Żuławski przeprasza Panią Weronikę Rosati za naruszenie jej dóbr osobistych wynikające z publikacji książki "Nocnik", w której bohaterce książki – postaci fikcyjnej nadał cechy pozwalające zidentyfikować Weronikę Rosati, a tym samym przypisać jej treści fałszywe i obraźliwe. Weronika Rosati jako Esterka w "Nocniku" Weronika Rosati przez lata twierdziła, że postać Esterki jest brutalną inspiracją życia aktorki i jej losy są na pewno w oczach pisarza odbiciem życia Weroniki Rosati. Książka ukazała się w 2010 roku, a para rozstała się w 2008. Był to krótki romans, najwyraźniej jego zakończenia Żuławski nie zniósł i postanowił wykorzystać Rosati do własnych celów. O swojej powieści, tuż przed jej wydaniem, mówił: Niedługo oddam do druku kolejną książkę i znowu się wszyscy obrażą. Jest tam wywalona cała prawda. I gotów jestem ponieść za nią wszelkie konsekwencje! Żuławski przeprasza Rosati Andrzej Żuławski spodziewał się procesu i opublikował "Nocnik" z premedytacją. Naszym zdaniem, te konsekwencje w postaci kwoty 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia i przeprosin to i tak niewiele. Jeszcze zanim książka pojawiła się na półkach, najsmaczniejsze z niej kąski przeniknęły do Internetu. Postać Esterki, która w „Nocniku” jest córką znanego polityka i projektantki mody, romansuje ze starszym hollywoodzkim producentem filmowym. Autor opisał ją jako dziewczynę bezwzględnie dążącą do sukcesu. Czy żałuje? Pytanie retoryczne.... Więcej: Najlepsze Promocje i Wyprzedaże REKLAMA Category: Andrzej Żuławski. Da Wikimedia Commons, l'archivio di file multimediali liberi. Vai alla navigazione Vai alla ricerca

Reżyser Andrzej Żuławski i wydawca jego książki pt. "Nocnik" mają przeprosić aktorkę Weronikę Rosati i zapłacić jej 100 tys. zł zadośćuczynienia za możliwość identyfikowania fikcyjnej bohaterki książki z powódką oraz przypisanie jej "cech obraźliwych i fałszywych".Źródło: Andrzej Żuławski i wydawca jego książki pt. "Nocnik" mają przeprosić aktorkę Weronikę Rosati i zapłacić jej 100 tys. zł zadośćuczynienia za możliwość identyfikowania fikcyjnej bohaterki książki z powódką oraz przypisanie jej "cech obraźliwych i fałszywych".Taki prawomocny wyrok wydał w piątek Sąd Apelacyjny w Warszawie w procesie o ochronę dóbr osobistych, wytoczonym przez Rosati Żuławskiemu i wydawcy. SA oddalił apelacje stron od wyroku I instancji z Strony mogą jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Nie ma niczym nieograniczonej wolności słowa; tworząc, nie można naruszać dóbr osobistych, co rażąco nastąpiło w tej sprawie - mówił sędzia SA Jerzy Paszkowski. - Postacie literackie nie mają dóbr osobistych - powiedział natomiast adwokat wydawcy mec. Jerzy Naumann, zapowiadając skargę do SN. Reprezentujący powódkę mec. Maciej Lach powiedział, że raczej nie będzie składał skargi do pozwie Rosati żądała od pozwanych 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej prawa do prywatności i godności jako kobiety oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr osobistych. Chciała usunięcia fragmentów książki, które miały jej dotyczyć, z ewentualnych dalszych wydań albo nawet zakazu jej toczył się od 2010 r. za zamkniętymi drzwiami. Prawnicy powódki dowodzili, że w śmiałej obyczajowo książce Żuławskiego przytoczono wiele faktów i zdarzeń pozwalających rozpoznać ich klientkę w postaci Esterki. Zauważono to w recenzjach, gdzie pisano, że Żuławski przez pewien czas miał się spotykać z wnosili o oddalenie powództwa. Podkreślali, że dane powódki nie padają w książce, a postacie literackie nie mogą być używane do wytaczania procesów, bo zniewalałoby to wolność artysty. Żuławski mówił, że Esterka nie jest tożsama z Rosati, która "sama zgłasza się na ochotnika". - Wiele faktów z życia bohaterki pozwala ją jednoznacznie zidentyfikować - replikował adwokat powódki mec. "Nocnik" jest powieścią udającą dziennik, a nie dziennikiem udającym powieść; nie można utożsamiać autora z narratorem ani postaci z żywymi osobami - mówiła w 2013 r. w sądzie biegła prof. Grażyna Borkowska, historyk literatury. - Narrator nie musi wypowiadać opinii autora. Gdyby tak było, setki artystów stawałoby przed sądami - lutym Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił pozew w zasadniczej części - uznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki. Uzasadnienie wyroku utajniono. SO nakazał pozwanym opublikowanie w "Fakcie" i "Gazecie Wyborczej" przeprosin za to, że fikcyjnej bohaterce książki nadano cechy pozwalające zidentyfikować ją jako powódkę i przypisać jej treści obraźliwe i fałszywe. SO nie uwzględnił zaś wniosku powódki o wykreślenie inkryminowanych fragmentów z ponad 600-stronicowej książki. Pozew kwestionował treści znajdujące się na 160 złożyła i strona pozwana (chcąc oddalenia powództwa), i strona powodowa (wnosząc o zakaz publikowania fragmentów książki oraz o 200 tys. zł zadośćuczynienia). Adwokaci pozwanych mówili w SA, że przeciętny odbiorca nie zna zdarzeń z prywatnego życia powódki, z którą Esterka ma być Lach podkreślał, że sam autor zeznawał, iż jego książka to dziennik oparty na faktach. - Daty, spotkania, sytuacje rodzinne są prawdziwe - dodał - co sprawia, że "czytelnik utożsamia autora z narratorem". Pytał retorycznie sąd, co czuje kobieta, o "której były partner pisze tak, jak pisze". Jego zdaniem oddalenie pozwu oznaczałoby, że można każdego bezkarnie obrażać, byleby w "sposób artystyczny, choćby heksametrem".SA uznał wyrok SO za słuszny, a obie apelacje za niezasadne. Jak mówił sędzia Paszkowski, uzasadniając wyrok, w książce identyfikowalni są zarówno powódka, jak i pozwany. - Autor nie dokonał żadnych zabiegów, by postać Esterki zakodować i nie pozwolić na jej łatwą identyfikację - SA książka nadaje powódce bardzo wiele cech, które stawiają ją w negatywnym świetle - z czym ona się nie zgadza i które są nieprawdziwe. Sędzia wymienił takie cechy Esterki, jak robienie kariery "przez łóżko", brak wiedzy i oczytania, brak norm moralnych, rozwiązłość. - Opisy scen intymnych są wulgarne - dodał SA książka powstała na fali "zainteresowania mediów związkiem starszego mężczyzny z młodą aktorką" i dotyczyła "niedawnych zdarzeń", co wykorzystano w promocji "Nocnika". Uznano również, że nie ma znaczenia, jakim rodzajem literackim jest ta książka. - Istotny jest jej odbiór przez przeciętnego czytelnika, który identyfikuje Esterkę z powódką, a nie jest w stanie odróżnić, co o niej jest prawdą, a co fikcją - dodał SA wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do "ogromu wyrządzonej szkody" i spełnia "rolę prewencyjną".W 2010 r. sąd zakazał dalszego rozpowszechniania "Nocnika" - aż do prawomocnego zakończenia procesu. SA uznał, że skoro zakaz wydano już po wykupieniu niemal całego nakładu, to nie ma potrzeby zakazywania wydawania, bo "skutek już nastąpił". - Gdyby pozwani chcieli zaś wznowić książkę, muszą mieć świadomość znacznie większej sankcji za kolejne naruszenie dóbr powódki - dodał sędzia Paszkowski.(PAP)/sta/itm/mp/WP Kobieta ,br>Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Żuławski’s Cosmos won him the Best Director award at this year’s Locarno festival. Indeed, the directing is largely enjoyable – a poetic description of an eccentric family and their misadventures. The filming location adds to the poetic energy – the whole film was made in Portugal and the scenes from Sintra, near Lisbon are especially

Oto finał tej głośnej sprawy. Weronika Rosati (30 l.) wygrała w sądzie z byłym kochankiem Andrzejem Żuławskim (74 l.). Teraz reżyser musi zapłacić aktorce 100 tys. zł. Wszystko przez książkę, którą napisał. Weronika twierdzi, że główna bohaterka, Esterka, przypomina jej osobę. "Szmata, w którą spuszczają się hollywoodzkie ch...je" - to jeden z fragmentów, który oburzył Rosati. Od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Kiedy w 2007 r. Weronika zaczęła się spotykać z Andrzejem, stali się sensacją salonową. Nie ma się co dziwić, że ten romans rozpalał wyobraźnię plotkarzy - 44 lata różnicy, on utytułowany reżyser z szerokimi koneksjami w branży, ona ambitna i poszukująca nowych wyzwań aktorka. Rosati jednak nie wytrzymała płynącej zewsząd krytyki jej osoby i rok później wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że kończy znajomość z Żuławskim. Przeczytaj: Weronika Rosati pozuje na wielką gwiazdę na Instagramie! To musiało reżysera zaboleć. Niedługo po rozstaniu na rynku pojawiła się książka porzuconego kochanka "Nocnik". To forma dzienników, utrzymana jednak w formie literackiej fikcji. Pojawia się tam dziewczyna o imieniu Estera, z którą narrator miał romans, zakończony dosyć burzliwie. "Szmata, w którą spuszczają się hollywoodzkie ch...je" czy "Maleńkie, obgryzione paznokietki wymalowane na czerwono, aby brudu nie było widać" - takimi zdaniami opisywał ową Esterę Żuławski. Weronika uznała, że w ten sposób reżyser mści się za porzucenie i niszczy jej dobre imię. I tak niesnaski i awanturki między byłymi kochankami znalazły finał w sądzie. W 2010 roku Weronika pozwała Żuławskiego i wydawcę jego książki. Teraz, po czterech latach, proces się zakończył i zapadł wyrok. Żuławski musi przeprosić aktorkę. - Za naruszenie dóbr osobistych Weroniki Rosati w związku z publikacją "Nocnik", w której bohaterce książki, postaci fikcyjnej, nadano cechy pozwalające zidentyfikować ją jako Weronikę Rosati. I tym samym przypisać jej treści obraźliwe i fałszywe - stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Sławińska. Zobacz: Weronika Rosati zmienia obywatelstwoCo więcej, reżyser musi zapłacić Rosati 100 z 200 tys. zł, których domagała się Rosati. Nie będzie jednak zakazu sprzedaży publikacji. Wyrok nie jest prawomocny i już wiadomo, że strona aktorki wniesie apelację. Wyrok wzbudził wiele kontrowersji. Biegli wskazują bowiem, że każdy w fikcyjnej postaci może odnaleźć siebie i pozwać autora oraz wydawnictwo. A przecież Żuławski od początku mówił, że Estera to czysta fikcja... Weronika Rosati, Andrzej Żuławski Andrzej Żuławski nie zamierza płacić Rosati 100 tys. zł odszkodowania! Poniedziałek, 3 marca 2014 (12:27) Kiedy Weronika w 2007 r. zaczęła się spotykać z Andrzejem Żuławskim, ich związek od razu stał się sensacją salonową. Młoda aktorka związała się z utytułowanym reżyserem, który miał ogromne koneksje w branży. Plotkowano, że Rosati związała się z partnerem starszym o ponad 40 lat tylko po to, by załatwił jej ciekawe role. Mirosław Żuławski was born in Nisko. He graduated in law and diplomatist studies from Lviv University. His career as a poet began in Sygnały magazine in 1934. During World War II he was a soldier of Związek Walki Zbrojnej, and then Armia Krajowa. In AK Żuławski operated in cultural underground and also wrote newsletters. Przypominamy archiwalną rozmowę z Andrzejem Żuławskim. Została opublikowana w 2011 roku w dodatku Plus Minus. *** Rzeczpospolita: Co książka podpisana nazwiskiem Żuławski, to skandal. Andrzej Żuławski, reżyser, pisarz: Przecież wiesz, że nie każda książka, tylko trzy ostatnie. Niezła seria. Chcesz zostać pierwszym skandalistą w Polsce? To raczej pytanie do odbiorców, co takiego skandalizującego w nich widzą, bo ja niczego nie dostrzegam. Za to strasznie się nudzę, czytając polską produkcję literacką i paraliteracką. Czyli to nie ty jesteś skandalistą, tylko reszta to nudziarze? To obcesowa formuła, ale jest w niej ziarno prawdy. Ale konkretnie. Masz proces z Weroniką Rosati o poprzednią książkę, a teraz wyszła kolejna, „Ostatnie słowo". Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ To nie jest moja książka. To wywiad niby ze mną. Niby? Jakaś nieautoryzowana wersja. Mimo nalegań i próśb nie dostałem ostatecznej wersji, która ma iść do druku. Wydawnictwo zapewnia, że ma twoją autoryzację. To znaczy, że kłamie. Oni nawet nie mają ze mną umowy, więc jak mogą mieć autoryzację? Naniosłem około tysiąca poprawek. Twierdzą, że niewiele. No, k..., dlaczego ludzie w tym kraju tak kłamią?! Przysłali mi w trakcie rozmów spisane fragmenty, ja poprawiłem błędy, ale to nie była autoryzacja całej książki! Zapłacili? Jak mogli zapłacić, skoro nie podpisali ze mną umowy? Podpisałem umowę na wywiad, który przeprowadzał ze mną Cezary Michalski. Już w trakcie naszych rozmów wydał mi się on przeintelektualizowany i bujający gdzieś w stratosferze. Żadne wydawnictwo dbające o zyski nie mogło tego puścić, więc wymyślili, że rozmowę dokończy Renata Kim i oni jakoś połączą te wywiady. Ukazała się tylko część z panią Kim, rzeczywiście bez zbyt wielu trudnych słów. Potwierdzam, że bez trudnych słów. Ale i bez sensu. Wytoczysz im proces? Przez ostatnie kilka lat zobaczyłem, jak działa wymiar sprawiedliwości, system sądowniczy i nie napawa mnie to optymizmem. Liczę, że sami zechcą być przyzwoici. Poprzedniej książki, „Nocnika", nie można wznowić. Sąd drugiej instancji uznał pozew państwa Rosati i położył na tym łapę. Jak tam sprawa w sądzie? Trwa. Żądają ode mnie 200 tysięcy złotych, których przecież nie mam, a od wydawnictwa chcą zakazu sprzedaży książki. To musisz napisać „Moje życie z Weroniką Rosati" i zarobić na odszkodowanie. Ale wiesz, jakie to byłoby nudne? Napisałem „Nocnik", czyli takie „Moje życie z Esterką"... ...Esterka to bohaterka „Nocnika", w której wszyscy dopatrują się Weroniki Rosati. Jacy, k..., wszyscy?! Przynajmniej ty nie powtarzaj tych bredni. „Nocnik" to była pierwsza część z planowanych trzech. Drugi tom już jest napisany, a trzeci tom właśnie piszę. Czy w tomie drugim pojawiają się elementy esterkopodobne? Nie, tam występuje Sabinka. (śmiech) Zdaje się, że nie wyjdziesz z sądu. Na razie zastanawiam się, czy wydawca „Nocnika", „Krytyka Polityczna", będzie miała jaja z żelaza, by to wydać. Strach przed państwem Rosati jest wielki, bo oni rzeczywiście mają pieniądze na adwokatów. Stroną procesu jest Weronika Rosati czy jej rodzice? Stroną jest panna Weronika Pipścikiewicz, której z pomocą przyszli rodzice. Doniesiono mi, że jej mama pani Ros..., to znaczy pani Pipścikiewicz (śmiech) wybuchła na sali sądowej operetkowym płaczem i jękami, że teraz nikt nie chce córeczki zaangażować, że zrujnowałem jej karierę, a przecież cała jej ukochana prasa brukowa pisze, jakie to sukcesy panna Weronika odnosi. Oj, nie pałasz sympatią do państwa Rosatich... Ja? To, że panna Weronika ma kochających rodziców, którzy pójdą za nią w ogień, jest godne podziwu. O pani Rosati mówiłeś „handlara i przekupa", o panu Rosatim „eurojad"... Nie każ mi więc tego powtarzać, bo ja teraz nie mówię o nich jako o ludziach w ogóle, tylko jako o rodzicach. To, że robią wszystko dla swojego dziecka, jest chwalebne. Co takiego robią? Przychodzą i ze łzami w oczach opowiadają o niewinności swej cudownej córeczki. I ja zaczynam się zastanawiać, czy oni cokolwiek rozumieją, cokolwiek o niej wiedzą? I jakiej odpowiedzi udzielasz? Że chyba w ogóle jej nie znają, a tymczasem ona manewruje rodzicami, jak chce, bo jest od nich i bystrzejsza, i bardziej bezwzględna, i bardziej zepsuta. Żyję na tym świecie 70 lat i dotychczas nie spotkałem takiego przykładu nałogowego oszustwa. Wiem, że zabrzmi to głupio, ale naprawdę byłem naiwny. Naiwny? Ano właśnie ja, człowiek, który spotkał w swoim życiu tylu ludzi, tyle kobiet, ale nigdy wcześniej nie poznał tego połączenia tak daleko posuniętego karierowiczostwa, zakłamanego drobnomieszczaństwa i postkomuny. Coś się chyba zmieniło, bo rok temu w bardzo osobistym wywiadzie mówiłeś, że kochałeś Weronikę Rosati. Mówiłem to właśnie tobie i mogę to wszystko powtórzyć. Że kochałem Weronikę, że nadal ją kocham. Mam do niej takie same ciepłe uczucia jak do wszystkich osób, które były mi bliskie. Chyba liczyłeś, że to się skończy inaczej? W swojej naiwności wierzyłem, że po odruchu irracjonalnego gniewu ta dziewczyna się opamięta, ale tak się nie stało. Odwrotnie: ostatni telefon Weroniki to był wrzask, że zostanę puszczony z torbami, że odbiorą mi dom, samochód i skończę jako żebrak pod mostem na Powiślu. Ale wcześniej było inaczej. Proponowała mi nawet małżeństwo, ale wtedy jeszcze nie wiedziała, że powstała książka. Powinieneś przewidzieć taką reakcję. Ja nadal nie wiem, jak się zachować wobec tego natłoku oskarżeń, że opisałem ją tak, że wszyscy mogą rozpoznać jej najgorsze cechy. Tam nie ma Weroniki, w książce ani razu nie pada nazwisko Rosati. Ale to ona wytoczyła proces. I tu pojawia się problem, bo bogata rodzina panny Rosati wybrała sobie adwokata od celebrysiów i celebrysiek, który nie tylko posiada najdroższe samochody sportowe, ale też – o ile rozumiem – jakoś współżyje z częścią tego środowiska. On wywarł na rodzinę taki wpływ, że brną w absurdalną stronę. Dlaczego w absurdalną? Bo teraz jedyną osobą, która broni utraconej czci Weroniki Rosati, jestem ja, bo tylko ja konsekwentnie powtarzam, że powieściowa Esterka to nie ona. I co się stanie, jeśli adwokat od celebrysiów udowodni, że panna Rosati to Esterka? Wystawi jej jak najgorsze świadectwo. On? To w twojej książce mowa, przepraszam, ale to cytaty, o „szmacie, w którą spuszczają się hollywoodzkie chuje", o „ssaniu chujów zaległych", czym trudni się Esterka... No właśnie! I teraz oni chcą udowodnić, że Weronika Rosati to Esterka? W takim razie ona bierze na siebie wszystko, co o bohaterce „Nocnika" napisałem. Nie chcę się powtarzać, ale wszystkie dane dotyczące jej samej, jej rodziców, nawet daty się zgadzają. Nic dziwnego, że ludzie widzą tam Weronikę Rosati. A teraz rodzice panny Rosati i ich wynajęty adwokat celebrysiów próbują udowodnić, że Esterka to ona, a jednocześnie, że w książce roi się od kłamstw. Więc ja ich proszę, by pokazali palcem te kłamstwa, skoro tak dobrze znają bohaterkę powieści. I wykazują te wszystkie wulgaryzmy i fragmenty obraźliwe... Obraźliwe? Tak, ale dla Esterki! I po raz kolejny muszę spytać, dlaczego upierają się, że ta Esterka to panna Rosati? Tośmy sobie pogadali. Przegrasz ten proces? Pani sędzina prowadząca ten proces... Po polsku mówi się chyba teraz pani sędzia. Gówno, to wcale nie jest po polsku! Po polsku jest pani sędzina i proszę mi tego nie poprawiać pod żadnym pozorem. No dobrze, ale do puenty. Pani sędzina wykazuje chyba pewnego rodzaju szlachetną dobroduszność wobec młodej panny Rosati, uważając widocznie, że jest ona pokrzywdzonym dzieckiem miejskiej biedoty sponiewieranym przez straszliwego, bogatego starca. Jeśli pani sędzina ten punkt widzenia zmieni, to mam szansę. A jeśli nie? To nawet nie mam zamiaru się bronić i pójdę do pierdla. Chciałbyś kolejny skandal gratis. Jeśli miałbym iść do więzienia w obronie wolności słowa, to proszę bardzo. To nie wolność słowa, a wolność obrażania. Bzdura, mówimy o literaturze. Tu nie ma żadnego donosu, ja nie piszę po imieniu i nazwisku, ale wydałem powieść, utwór literacki zawierający rzeczywistość przetworzoną. I sąd chce orzekać w sprawie literatury? Jakie ma do tego kwalifikacje, przepraszam bardzo? Może spyta Instytut Badań Literackich, jak kpiłeś? I co im powie IBL, skoro tam siedzi kupa staruchów, którzy nie wiedzą, co mówią? Proponujesz więc całkowitą swobodę oszczerstw, ale jej nie ma nigdzie na świecie. Proponuję całkowitą, bezwzględną wolność słowa, wolność literatury. Ona powinna być niczym nieograniczona, ale jeśli boisz się zgorszenia, to nikt ci nie każe czytać takich dzieł. Jak byś chciał to rozwiązać? Dam ci przykład: Philip Roth, który zapewne dostanie wkrótce literackiego Nobla, ożenił się kiedyś z aktorką – komunistką Claire Bloom i po tym małżeństwie wydał książkę „Ożeniłem się z komunistką", w której opisał ją jako koszmarną hipokrytkę i kłamcę. I Bloom oczywiście nie tylko nie podała go do sądu, ale sama wydała kontrksiążkę, w której z kolei opisała jego jako niemożliwego do życia potwora. I ja to rozumiem. Nie tylko rozumiesz, ale i popierasz. Po tym jak rozpadło się twoje małżeństwo z Sophie Marceau... ...Ona nakręciła ostry film przeciwko mnie, ale ja nie tylko nie powiedziałem jej złego słowa, a nawet uważałem, że była zbyt delikatna, bo miała prawo do swojej prawdy. Naprawdę chciałeś oberwać mocniej? Ależ oczywiście! Ja nie musiałbym tego ogladać, a wtedy przynajmniej powstałoby lepsze dzieło, a przecież tylko o to chodzi! W końcu po nas zostanie w najlepszym wypadku piramida Cheopsa i Sfinks, a my wcale nie musimy wiedzieć, z kim się pierdolił Ramzes i o co szło. Wracając do „Nocnika"... Właśnie tak, jak była żona Rotha, powinni postąpić państwo Rosati. Ale nie sądzę, że byliby w stanie napisać jakąkolwiek książkę. Musieliby stać się ludźmi na pewnym poziomie. Albo inny przykład: we Francji był taki XX-wieczny pisarz Marcel Jouhandeau, który był katolickim moralistą, mistykiem, ale i homoseksualistą. I on ożenił się z byłą tancerką kabaretową Elisabeth Toulemont, piękną kobietą. Jako starzy ludzie zaczęli pisać przedziwne książki, bo opisujące te same historie, ale on pisał przeciw niej, a ona przeciw niemu! Jak to czytasz, to masz wrażenie jakiegoś przedziwnego wybluzgu nienawiści, ale tak wcale nie było. To naprawdę było pisane kwasem pruskim ... Uważasz, że prawdziwa literatura powinna być pisana kwasem pruskim? A ty co, k..., Żdanow jesteś, że chcesz decydować, jaka powinna być literatura?! Uważasz, że literatura ma być taka i taka? A przecież ani ty, ani ja nie wiemy, czym w ogóle ma być literatura. No do Żdanowa to mnie jeszcze nikt nie porównał. No widzisz! Ludzie, którzy mają talent, humor, dowcip i zbolałe serca powinni tworzyć rzeczy żywe, dające frajdę, a nie martwe jak polska literatura czy kino. I kto to mówi? Akurat twoje filmy mi się z frajdą nie kojarzą. Ale za to w nich buzuje od emocji, od idei, a frajda to nie tylko radość, ale też frajda intelektualna. I w polskiej kulturze współczesnej jej nie znajdujesz? Zupełnie nie i nad tym bardzo ubolewam, bo ja najbardziej na świecie lubię czytać po polsku, bardzo cieszyłbym się, oglądając świetne polskie filmy. Naprawdę niczego ciekawego nie przeczytałeś? Bardzo tego niewiele, choć coś się udało. W zeszłym roku byłem przewodniczącym jury europejskiej nagrody literackiej. Doszło zresztą do strasznego skandalu... Jakżeby inaczej. Ale posłuchaj. Przyleciałem do Brukseli na obrady jury i okazało się, że jako jedyny przeczytałem wszystkie nominowane książki, toteż dałem czcigodnym jurorom do zrozumienia, że są błaznami. Byłem okropny, więc uchwalili, że taki arogant jak ja przewodzić im nie może, ale nagrodę dostał „Gottland" Mariusza Szczygła, na czym bardzo mi zależało. Ale takich świetnie napisanych, ekscytujących książek jest niezmiernie mało. W „Nocniku" ekscytowałeś się „Dziennikami" Mihaila Sebastiana czy Waltera Benjamina. Taki był zamysł, by przez przywołanie twórców, których tak bardzo lubię, napisać swój własny dziennik, złożony po części z okruchów tamtych, a po części opowiedzieć o wielkiej samotności starego człowieka w tym domu. A ty jesteś samotny? Tak, ale to mnie nie przytłacza. Dziesięć, piętnaście lat temu mój organizm pewnie nie zniósłby samotności, wtedy potrzebowałem pary, stada, ale dziś mam zupełnie inne potrzeby. Dziś pragnę wewnętrznego spokoju. Może po raz pierwszy w życiu doznaję szczęśliwości niczym nieokupionej? Mówi się, że „samotność doskwiera", czyli sprawia ból, a tymczasem snujesz dość idylliczne wizje. To się nie kłóci, bo przecież jeszcze dziesięć, dwadzieścia lat temu nie mogłem być samotny ani przez moment. Teraz nie odczuwasz bólu? Bólu nie, raczej mam poczucie, że się na kimś zawiodłem. Dlaczego nie zrobisz o tym filmu? Rozumiem, że powinienem robić filmy na okrągło, tak? O Katyniu, o tataraku, o Wałęsie – po kolei? Wajda widocznie tak uważa. To jest jakieś kalectwo. On powiedział, że na starość lepiej robić filmy, niż zajmować się sobą, a ja uważam, że jest dokładnie odwrotnie – lepiej dociekać sensu swego życia, niż tłuc jeden po drugim jakieś mniej lub bardziej nieistotne filmy. I nie masz potrzeby zrobienia filmu? A kto niby, do ch..., ma potrzebę robienia filmów?! To jakaś naturalna potrzeba jest? Rozumiem jeszcze producenta, bo pieniądze są znacznie starsze niż kino, ale reżysera? To ma być konieczność kulturowa? Nie unoś się tak. Ja ci tylko tłumaczę, że przez ostatnie lata napisałem 11 książek i dla mnie to było ważniejsze. I zupełnie inne, bo literatura to sztuka analizy, rozkładu wszystkiego na elementy pierwotne, a kino – to sztuka syntezy. Poza tym w literaturze swoboda wyobraźni jest taka jak we śnie, niczym nieskrępowana, nieograniczona. W filmie, w środku poważnego monologu nie wprowadzę parady zielonych słoni w różowe grochy, a w książce mogę wszystko. Nie brakuje ci tej adrenaliny, ekscytacji towarzyszącej robieniu filmu? Ja to wielokrotnie przeżyłem, nie muszę tego wciąż mieć na nowo. Potrafię sobie wyobrazić, że jeszcze zrobię jakiś film, jak i to, że żadnego już nie zrealizuję. Może chodzi o to, że nie umiesz załatwić pieniędzy na film? W tej żebraninie o pieniądze jest coś upokarzającego. Trzy miesiące temu na festiwalu w Lyonie wręczyliśmy nagrodę za całokształt Miloszowi Formanowi. On przyjechał, trzy tysiące ludzi na gali nagrodziło go owacją na stojąco, a ten wielki mistrz mówił, że może ta nagroda pomoże mu zebrać pieniądze, bo po „Duchach Goi" nikt mu ich nie chce dać. Otóż ja nigdy w życiu nie chciałbym czegoś takiego przeżyć. Nigdy. Mieszkasz więc w ogromnym, pustym domu. I spacerowanie po nim sprawia mi wielką frajdę. Wstaję rano, twarożek, herbatka i do roboty, czyli do maszyny. Piszę. Nie bywasz. A gdzie mam bywać? Na tzw. salonach? Salon to było miejsce podejmowania interesujących gości. Dziś tym salonem jest promocja nowej pasty do zębów, nowych perfum. To tam schodzą się dzisiaj celebrysie i celebryśki. I co, ja mam pójść tam razem z nimi? No i z kim mam bywać? Telewizja to rodzaj domowego magla, z którego dowiadujemy się o wszystkim ważnym, a zwłaszcza nieważnym. Ludzie telewizji to właśnie bohaterowie tego magla, którzy z kimś się zeszli albo kogoś rzucili i to ma nas wpędzać w stan ekscytacji. Namawiasz mnie, bym bywał razem z nimi? Twoje kolejne książki i wywiady są kwitowane wedle jednej formuły: „Oto wynurzenia sfrustrowanego, rozgoryczonego starca". Szczerze, najszczerzej? Nie ma we mnie ani grama goryczy. Miałeś wszystko: pieniądze, sławę, uznanie. Dziś zostały procesy i kpiny w tabloidach, więc zaszyłeś się w lesie. I nie ma goryczy? Zaszyłem się w lesie, gdzie popijam wino, spotykam się z tobą i sobie bardzo miło gadamy. Mieszkam tu, bo chcę i żyję tutaj tak, jak chcę żyć. Czy ja muszę powielać to, co już przeżyłem, powielać cudze wzorce? Czy naprawdę muszę jeszcze robić jakieś niezwykłe rzeczy? Naprawdę nie. Nie chcę też moralizować, nikogo pouczać. Wiesz, czego nienawidzę? Tego, że po każdym materiale w „Wiadomościach" czy „Faktach" gruby dziennikarz albo brzydka pani uchodząca za dziennikarkę wygłaszają z miną mędrców najbardziej banalne, drobnomieszczańskie frazesy. Chyba nie liczysz, że z miną proroka wygłoszę ci tu kilka banałów o swoim życiu. Ono się ciągle toczy i to wszystko, co o nim mogę powiedzieć. I niczego nie żałujesz? Jednego: że mi się pies zestarzał, a już pewnie następnego nie będę miał. Rozmawiał Robert Mazurek . 459 160 100 152 387 235 395 241

andrzej żuławski i weronika rosati